fbpx
Menu Zamknij

Rodzicielstwo dla samego rodzica

Współczesne rodzicielstwo coraz częściej przypomina wyścig z oczekiwaniami – społecznymi, zawodowymi, a przede wszystkim własnymi. Rodzice próbują być idealni, dostępni zawsze i wszędzie, perfekcyjnie zorganizowani, emocjonalnie stabilni, a przy tym zawodowo spełnieni. Jednak w tym nieustannym dążeniu do bycia „wystarczająco dobrym” dla dziecka, łatwo zapomnieć o sobie. A przecież rodzicielstwo nie powinno być poświęceniem aż do zatracenia, lecz relacją, w której także rodzic ma prawo do słabości, odpoczynku i wsparcia. W tym artykule chciałabym się przyjrzeć, czym dla nas rodziców jest rodzicielstwo. Czy jest to podejście, które pozwala zaakceptować swoje niedoskonałości, dbać o siebie bez poczucia winy i odnaleźć równowagę? Chciałabym zastanowić się z wami, jak przeciwdziałać wypaleniu rodzicielskiemu. Dlaczego szczęśliwy i zadbany rodzic to fundament szczęśliwego dziecka oraz jakie strategie pomagają pogodzić życie rodzinne z zawodowym? Podoba mi się hasło „Rodzicielstwo nie musi być perfekcyjne” wystarczy, że będzie autentyczne.

Rodzicielstwo pod presją albo bez presji?

To zdanie nurtuje połowę rodziców, z którymi mam przyjemność współpracować. Charakteryzuje się nieustannym poczuciem, że trzeba „bardziej się starać”, „więcej dawać” i „nigdy nie zawodzić” – zgodnie z często nierealnym obrazem kreowanym przez media czy otoczenie. W takim modelu niestety łatwo o perfekcjonizm, lęk przed oceną i pomijanie własnych potrzeb, co w dłuższej perspektywie prowadzi do frustracji, poczucia winy, a nawet wypalenia rodzicielskiego. Czy jest przeciwwaga dla takiej postawy? Ależ oczywiście, że jest – to rodzicielstwo bez presji oparte na akceptacji własnych ograniczeń, traktowaniu samoopieki jako warunku emocjonalnej stabilności oraz budowaniu relacji z dzieckiem, zamiast realizowania zewnętrznych oczekiwań. W tym podejściu rodzic, czyli ty i ja, nie musi być idealny. Uf…  Wystarczy, że rodzic jest obecny, autentyczny i gotowy uczyć się razem z dzieckiem. Czyż to nie piękna zmiana perspektywy? Z obowiązku na relację, z kontroli na zaufanie, z wyrzeczenia na równowagę.

Jak zaakceptować swoje niedoskonałości?

To świetne pytanie, jak? Czy to możliwe? W świecie zdominowanym przez filtry, porady ekspertów i wyidealizowane obrazy „perfekcyjnych rodzin” łatwo nam wpaść w pułapkę przekonania, że dobry rodzic to taki, który zawsze wie, co robi. Myślimy, że są wśród nas tacy rodzice, którzy nigdy nie tracą cierpliwości, zawsze mają czas, dom lśni od czystości, a dzieci z uśmiechem siadają do swoich obowiązków. Problem w tym, że taki obraz nie istnieje. Jest fikcją. A my, próbując się zmierzyć z ideałem i osiągnąć niemożliwe, tracimy poczucie bezpieczeństwa, radość, relacje i spokój.  Dlatego też akceptacja własnych niedoskonałości jest odpowiedzią na zadane pytanie. I wcale nie oznacza rezygnacji z rozwoju czy odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie, będzie to oznaczało, że jesteśmy autentyczni, prawdziwi i dostępni emocjonalnie. Dopuścimy do siebie świadomość, że czasem, pomimo wielu starań, nie wszystko się nam uda. Wydaję mi się, że kluczowe dla nas powinno być zrozumienie, że dziecko nie potrzebuje „doskonałego” rodzica, tylko autentycznego, prawdziwego, obecnego. Takiego, który potrafi przyznać się do błędu, przeprosić, odpocząć, kiedy czuje przeciążenie i pokazuje na własnym przykładzie, że emocje – również te trudne – są nieodłączną częścią życia. Rodzicielstwo bez presji zaczyna się od zmiany wewnętrznego dialogu. Zamiast: „Nie jestem dość dobra” warto, abyśmy powiedzieli sobie: „Naprawdę robię, co mogę – i to wystarcza”. Od czego zacząć zmianę myślenia?
  1. Zamień wewnętrznego krytyka na wewnętrznego sojusznika. Zamiast wyrzucać sobie potknięcia („Znowu krzyknęłam”, „Nie zdążyłem na zebranie”), potraktuj siebie z empatią („Miałam trudny dzień. Potrzebuję odpoczynku i przestrzeni”).
  2. Ustal, co naprawdę jest ważne. Nie musisz robić wszystkiego, zrób listę priorytetów.
  3. Ćwicz odpuszczanie. Świadomie rezygnuj z perfekcji w codziennych sprawach – obiad nie musi być „domowy i zbilansowany” każdego dnia. Czasem wystarczy coś prostego i wspólny śmiech przy stole.
  4. Znajduj małe chwile dla siebie. Choćby pięć minut z kawą w ciszy, spacer, kilka głębokich oddechów, bo to nie luksus, ale konieczność. Zadbany rodzic to lepszy towarzysz dla dziecka.
  5. Nie bój się prosić o pomoc. Ani od partnera, ani od rodziny, przyjaciół, specjalistów. Bycie rodzicem to nie samotna misja. Zbudowanie systemu wsparcia to oznaka siły, nie słabości.
  6. Rozmawiaj z dzieckiem o emocjach. Pokazuj, że dorosły też może mieć zły dzień.
Akceptacja siebie jako niedoskonałego, ale wystarczająco dobrego rodzica to akt odwagi. To także dar, jaki możemy dać dzieciom – pokazując im, że nie muszą być perfekcyjne, by zasługiwać na miłość i bliskość.

Dlaczego szczęśliwy rodzic to lepszy rodzic?

Wydaję mi się, że wciąż pokutuje przekonanie, że rodzicielstwo wymaga całkowitego poświęcenia, rezygnacji z własnych potrzeb i ustawienia siebie na końcu każdej listy priorytetów. Tymczasem coraz więcej badań oraz doświadczeń pokazuje coś zupełnie innego: szczęśliwy, spełniony i zaopiekowany rodzic ma więcej zasobów, by być uważnym, cierpliwym i emocjonalnie dostępnym opiekunem. Innymi słowy – szczęśliwy rodzic to lepszy rodzic.
  1. Dziecko uczy się emocji przez obserwację
Dzieci chłoną emocje dorosłych jak gąbki. Jeśli codziennie widzą zmęczonego, sfrustrowanego rodzica, nieświadomie uznają, że bliskość oznacza napięcie, a dorosłość wieczne zmęczenie. Natomiast jeśli mają obok siebie dorosłego, który potrafi zadbać o swoje potrzeby, odpocząć, powiedzieć „potrzebuję chwili dla siebie”, uczą się, że emocje można regulować, a nie tłumić.
  1. Z pustego nie nalejesz
Znacie zapewne tę prostą metaforę, która mówi o tym, że jeśli rodzic jest wyczerpany psychicznie i fizycznie, nie ma z czego dawać – ani ciepła, ani cierpliwości, ani uwagi. Dbanie o własne zdrowie psychiczne, sen, relacje, rozwój czy nawet zwykły relaks, nie jest luksusem, lecz warunkiem skutecznego rodzicielstwa.
  1. Zadowolenie z życia = większa odporność na stres
Rodzice, którzy czują się względnie spełnieni, częściej reagują spokojem, potrafią rozładowywać napięcia bez wybuchów złości, a trudności wychowawcze traktują jako wyzwania, a nie osobistą porażkę. To wpływa nie tylko na jakość relacji z dzieckiem, ale też na ogólny klimat w domu.
  1. Dbanie o siebie to lekcja dla dziecka
Kiedy dziecko widzi, że rodzic potrafi o siebie zadbać, odpoczywa, prosi o pomoc, realizuje swoje pasje czy po prostu mówi „Nie teraz, potrzebuję chwili”, uczy się szacunku do własnych granic. A to fundament zdrowej dorosłości.

Czym jest wypalenie rodzicielskie i jak sobie z nim radzić?

Według mnie to stan głębokiego zmęczenia fizycznego, emocjonalnego i psychicznego, który wynika z długotrwałego przeciążenia obowiązkami związanymi z opieką nad dzieckiem/ćmi. Może objawić się utratą cierpliwości, poczuciem bezsilności, brakiem radości z bycia rodzicem, a czasem nawet dystansowaniem się od dziecka. To coś więcej niż chwilowe zmęczenie. To sygnał, że rodzic przez dłuższy czas funkcjonuje na granicy swoich możliwości, bez odpowiedniego wsparcia i czasu na regenerację. Radzenie sobie z wypaleniem zaczyna się od uznania, że to realny problem, a nie oznaka porażki. Pomocne może okazać się przywrócenie równowagi między dawaniem a braniem, To jest odpoczynek, rozmowa z bliskimi, szukanie pomocy (także profesjonalnej, jeśli to potrzebne), a przede wszystkim pozwolenie sobie na niedoskonałość i stawianie granic. Wypalenie nie znika z dnia na dzień, ale można je zatrzymać. Jeśli każdy z nas zacznie troszczyć się o siebie, tak jak troszczy się o dziecko, osiągnie radość, spełnienie i pozbędzie się wypalenia. 

A jak znaleźć balans między pracą a rodziną? 

Znalezienie równowagi między życiem zawodowym a rodzinnym to jedno z największych wyzwań współczesnych rodziców. Praca daje poczucie sensu, bezpieczeństwo finansowe, czasem także satysfakcję, ale pochłania energię, czas i uwagę, których coraz mniej zostaje dla najbliższych. Z kolei rodzina, choć najważniejsza, często musi „poczekać”, aż skończą się maile, spotkania i pilne projekty. To napięcie nie musi jednak oznaczać rezygnacji z jednego na rzecz drugiego. Klucz tkwi w uważnym zarządzaniu zasobami i podejmowaniu świadomych decyzji. Balans nie oznacza idealnego rozdzielenia czasu. Oznacza umiejętność bycia tam, gdzie jesteśmy naprawdę potrzebni i rezygnacji z perfekcjonizmu na rzecz obecności. Czas spędzony z dzieckiem nie musi być długi. Ważne, żeby był jakościowy. Lepsze będzie piętnaście minut prawdziwej rozmowy zamiast godziny spędzonej w sklepie czy na oglądaniu filmu. Warto nauczyć dziecko, że wasz czas rodzinny jest tak samo, ważny jak czas, który poświęcamy szkole czy pracy.  A jak to robić na co dzień? W praktyce warto wprowadzać małe, ale znaczące zmiany. Pomocne może się okazać planowanie najważniejszych rodzinnych chwil, tak by były nieprzesuwalne. Ale z drugiej strony należy być elastycznym na zmiany planów. Korzystanie z technologii do organizacji obowiązków i delegowanie zadań, zarówno w pracy, jak i w domu, odciąża umysł i pozwala skupić się na tym, co najważniejsze. Należy też pamiętać o wyznaczaniu jasnych granic i dbać o potrzeby wszystkich domowników. Te wszystkie elementy na pewno pomogą w uzyskaniu lepszego samopoczucia. Elastyczność, zrozumienie, dzielenie się odpowiedzialnością i otwarta komunikacja to filary, na których można budować codzienność, w której praca nie przytłacza życia, a rodzina nie staje się kolejnym „zadaniem do odhaczenia”.

Zadbajcie więc o siebie!

Pamiętajcie, że dbanie o siebie to nie luksus, lecz fundament dobrego rodzicielstwa. Kiedy będziecie wypoczęci, spokojni i pełni energii, łatwiej będzie wam tworzyć bliskie relacje z dzieckiem i stawiać czoła codziennym wyzwaniom. Inwestując w swoje zdrowie i dobre samopoczucie, dajecie sobie, ale też swojemu dziecku najcenniejszy prezent – obecność prawdziwego, szczęśliwego rodzica. Nie zapominajcie o tym.  

Dodaj komentarz