Współczesne rodzicielstwo coraz częściej przypomina wyścig z oczekiwaniami – społecznymi, zawodowymi, a przede wszystkim własnymi. Rodzice próbują być idealni, dostępni zawsze i wszędzie, perfekcyjnie zorganizowani, emocjonalnie stabilni, a przy tym zawodowo spełnieni. Jednak w tym nieustannym dążeniu do bycia „wystarczająco dobrym” dla dziecka, łatwo zapomnieć o sobie. A przecież rodzicielstwo nie powinno być poświęceniem aż do zatracenia, lecz relacją, w której także rodzic ma prawo do słabości, odpoczynku i wsparcia.
W tym artykule chciałabym się przyjrzeć, czym dla nas rodziców jest rodzicielstwo. Czy jest to podejście, które pozwala zaakceptować swoje niedoskonałości, dbać o siebie bez poczucia winy i odnaleźć równowagę? Chciałabym zastanowić się z wami, jak przeciwdziałać wypaleniu rodzicielskiemu. Dlaczego szczęśliwy i zadbany rodzic to fundament szczęśliwego dziecka oraz jakie strategie pomagają pogodzić życie rodzinne z zawodowym?
Podoba mi się hasło „Rodzicielstwo nie musi być perfekcyjne” wystarczy, że będzie autentyczne.
Rodzicielstwo pod presją albo bez presji?
To zdanie nurtuje połowę rodziców, z którymi mam przyjemność współpracować. Charakteryzuje się nieustannym poczuciem, że trzeba „bardziej się starać”, „więcej dawać” i „nigdy nie zawodzić” – zgodnie z często nierealnym obrazem kreowanym przez media czy otoczenie. W takim modelu niestety łatwo o perfekcjonizm, lęk przed oceną i pomijanie własnych potrzeb, co w dłuższej perspektywie prowadzi do frustracji, poczucia winy, a nawet wypalenia rodzicielskiego. Czy jest przeciwwaga dla takiej postawy? Ależ oczywiście, że jest – to rodzicielstwo bez presji oparte na akceptacji własnych ograniczeń, traktowaniu samoopieki jako warunku emocjonalnej stabilności oraz budowaniu relacji z dzieckiem, zamiast realizowania zewnętrznych oczekiwań. W tym podejściu rodzic, czyli ty i ja, nie musi być idealny. Uf… Wystarczy, że rodzic jest obecny, autentyczny i gotowy uczyć się razem z dzieckiem. Czyż to nie piękna zmiana perspektywy? Z obowiązku na relację, z kontroli na zaufanie, z wyrzeczenia na równowagę.Jak zaakceptować swoje niedoskonałości?
To świetne pytanie, jak? Czy to możliwe? W świecie zdominowanym przez filtry, porady ekspertów i wyidealizowane obrazy „perfekcyjnych rodzin” łatwo nam wpaść w pułapkę przekonania, że dobry rodzic to taki, który zawsze wie, co robi. Myślimy, że są wśród nas tacy rodzice, którzy nigdy nie tracą cierpliwości, zawsze mają czas, dom lśni od czystości, a dzieci z uśmiechem siadają do swoich obowiązków. Problem w tym, że taki obraz nie istnieje. Jest fikcją. A my, próbując się zmierzyć z ideałem i osiągnąć niemożliwe, tracimy poczucie bezpieczeństwa, radość, relacje i spokój. Dlatego też akceptacja własnych niedoskonałości jest odpowiedzią na zadane pytanie. I wcale nie oznacza rezygnacji z rozwoju czy odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie, będzie to oznaczało, że jesteśmy autentyczni, prawdziwi i dostępni emocjonalnie. Dopuścimy do siebie świadomość, że czasem, pomimo wielu starań, nie wszystko się nam uda. Wydaję mi się, że kluczowe dla nas powinno być zrozumienie, że dziecko nie potrzebuje „doskonałego” rodzica, tylko autentycznego, prawdziwego, obecnego. Takiego, który potrafi przyznać się do błędu, przeprosić, odpocząć, kiedy czuje przeciążenie i pokazuje na własnym przykładzie, że emocje – również te trudne – są nieodłączną częścią życia. Rodzicielstwo bez presji zaczyna się od zmiany wewnętrznego dialogu. Zamiast: „Nie jestem dość dobra” warto, abyśmy powiedzieli sobie: „Naprawdę robię, co mogę – i to wystarcza”. Od czego zacząć zmianę myślenia?- Zamień wewnętrznego krytyka na wewnętrznego sojusznika. Zamiast wyrzucać sobie potknięcia („Znowu krzyknęłam”, „Nie zdążyłem na zebranie”), potraktuj siebie z empatią („Miałam trudny dzień. Potrzebuję odpoczynku i przestrzeni”).
- Ustal, co naprawdę jest ważne. Nie musisz robić wszystkiego, zrób listę priorytetów.
- Ćwicz odpuszczanie. Świadomie rezygnuj z perfekcji w codziennych sprawach – obiad nie musi być „domowy i zbilansowany” każdego dnia. Czasem wystarczy coś prostego i wspólny śmiech przy stole.
- Znajduj małe chwile dla siebie. Choćby pięć minut z kawą w ciszy, spacer, kilka głębokich oddechów, bo to nie luksus, ale konieczność. Zadbany rodzic to lepszy towarzysz dla dziecka.
- Nie bój się prosić o pomoc. Ani od partnera, ani od rodziny, przyjaciół, specjalistów. Bycie rodzicem to nie samotna misja. Zbudowanie systemu wsparcia to oznaka siły, nie słabości.
- Rozmawiaj z dzieckiem o emocjach. Pokazuj, że dorosły też może mieć zły dzień.
Dlaczego szczęśliwy rodzic to lepszy rodzic?
Wydaję mi się, że wciąż pokutuje przekonanie, że rodzicielstwo wymaga całkowitego poświęcenia, rezygnacji z własnych potrzeb i ustawienia siebie na końcu każdej listy priorytetów. Tymczasem coraz więcej badań oraz doświadczeń pokazuje coś zupełnie innego: szczęśliwy, spełniony i zaopiekowany rodzic ma więcej zasobów, by być uważnym, cierpliwym i emocjonalnie dostępnym opiekunem. Innymi słowy – szczęśliwy rodzic to lepszy rodzic.- Dziecko uczy się emocji przez obserwację
- Z pustego nie nalejesz
- Zadowolenie z życia = większa odporność na stres
- Dbanie o siebie to lekcja dla dziecka