Wydawanie poleceń: zrób to, nie rób tego, idź tam, podaj, nie dotykaj, nie wchodź, nie przeszkadzaj. Ty, ja, dziecko….nikt nie lubi słuchać poleceń, wydawanych w formie rozkazu.
Pani Małgosiu….lub Panie Marku…. proszę to zrobić teraz! Nie na jutro! Teraz proszę! Proszę zostać po godzinach! Proszę przynieść, przyszykować, to ma być zrobione na wczoraj!…itd.
Widzisz tu formę współpracy? Jeśli chodzi o pracodawcę, to raczej trudno się przeciwstawić, ale jeśli przypomnisz sobie komunikaty wydawane w podobnej formie przez Twoich rodziców, to jakie masz wspomnienia?
Czy taka forma polecenia sprawiała, że chciałeś działać czy chciałeś się przeciwstawić?
Co czułeś będąc dzieckiem i jakie uczucia towarzyszą Ci teraz, kiedy słyszysz żądania? Masz ochotę zrobić na przekór?
Warto zdać sobie sprawę, że nasze dzieci, kiedy słyszą rozkazy –polecenia wydawane w formie komendy, mają ochotę się przeciwstawić.
Uwiera je to tak bardzo, że manifestują to nieodpowiednim zachowaniem: buntem, agresją, zamknięciem w sobie. Mają dość gderania, upominania i rozkazywania!
Co zrobić, aby nie rozkazywać, nie naciskać, ale sprawić, żeby dziecko zrobiło to, o co prosisz?
Zapewne każdy rodzic ma listę życzeń wychowawczych, którą ja nazywam życzeniami do „złotej rybki.”
Może Cię zaskoczę, ale rozwiązanie jest stosunkowo proste. Możesz na przykład zaproponować spotkanie rodzinne – jedno z narzędzi rodzicielskich PD, zachęcając tym samym dziecko do współpracy.
Nasze dzieci potrzebują być traktowane poważnie, z szacunkiem. Chcą współpracować, rozmawiać, uzgadniać, przebywać z nami, nie lubią pouczania, krytykowania, traktowania ich z góry. (za J.Nelsen).
Nie ma idealnego modelu, toku jak miałyby wyglądać takie spotkania rodzinne. Pozytywna dyscyplina radzi aby odbywały się one regularnie np. raz w tygodniu, a przez cały tydzień rodzice i dzieci powinni notować problemy jakie chcieliby przepracować. Pamiętajcie, że spotkania rodzinne to Wasz wspólny czas, spróbujcie go doceniać i nauczyć dtego samego dziecko. Ważne żeby uświadomić sobie, że spotkanie to nie wytykanie nawzajem błędów, ale wasz czas, w którym każdy powie drugiemu za co dziękuje w tym tygodniu czy co zauważyło pozytywnego u domownika. Dopiero następnym etapem będzie skupienie się na problemach i poszukiwanie rozwiązań.
Za nieporozumienia między dzieckiem, a rodzicem odpowiedzialny jest brak zrozumienia, współpracy, wzajemnego słuchania swoich potrzeb. Spróbujmy zatem zwrócić uwagę na te zachowania i zobaczymy jakie będą efekty.
Na co jeszcze zrzucamy winę za brak porozumienia? Dlaczego nie stosujemy tak prostych narzędzi? Jedni rodzice powiedzą, że nie da się inaczej postępować z dzieckiem, bo takie mamy teraz czasy. Inni z kolei stwierdzą, że dzieci wciąż marudzą albo wymuszają, że są agresywne, lub niegrzeczne, nie słuchają i dlatego te narzędzia nie zadziałają.
Zadam kolejne pytanie – czy my rodzice słuchamy dzieci?
Wyobraźmy sobie zwykły poniedziałek. Pośpiech od rana do wieczora. Pomiędzy obiadem, praniem i odrabianiem lekcji nasze dziecko opowiada o swoim dniu. Pytamy o to jak było w szkole lub na lekcjach zdalnych. Jednym uchem “wpuszczamy” co było zadane, drugim słuchamy gotującej się wody, dziennika w telewizji i szumu pralki.
Skupiamy się wyłącznie na ilości pracy, która jest zadana do domu. W czasie opowieści syna czy córki o koledze, który popchnął Jurka i wyrwał mu telefon potakujemy głową, starając się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie. O co właściwie chodziło z tym Jurkiem? Już nam to umknęło. Trudno, myślimy, przecież naszego dziecka nie dotyczyło to zdarzenie. Przedstawiając Wam opis zwyczajnego dnia, chciałabym skłonić Was do przemyśleń.
Pewnie nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo nasze dzieci nas obserwują. Widzą, czy jesteśmy zainteresowani rozmową czy raczej nie. Podpowiem Wam, co się może wtedy wydarzyć. Po paru takich „pustych” rozmowach dziecko przestaje mówić. Zaczyna odpowiadać zdawkowo na zadane przez nas pytania – „nic nie było ciekawego” lub odpowiada nam „w kółko to samo” albo „nie ma o czym mówić” lub co gorsza – w ogóle się nie odzywa.
Natomiast my, nieświadomi całej tej sytuacji, która rozwija się przez tygodnie, myślimy podczas tej „niby rozmowy”, że jesteśmy super ponieważ za każdym razem pytaliśmy co było w szkole. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że zadając pytanie tendencyjne „co było dziś w szkole?” ograniczamy nasze zainteresowanie dzieckiem wyłącznie do lekcji.
Dlatego zastanówmy się czy naprawdę interesuje nas tylko szkoła dziecka? Czy może chcielibyśmy wiedzieć jak mu minął dzień, co robiło? Jak sukcesy i porażki wpłynęły na jego samopoczucie. Czy miało dobry czy zły dzień.
Przemyślmy, czy zadając pytanie “co było dziś w szkole” i nie angażując się w rozmowę, pokazujemy zainteresowanie życiem dziecka. Czy życie dziecka to naprawdę tylko lekcje?
Starajmy się pamiętać, że ten młody człowiek ma zainteresowania, znajomych (kolegów , koleżanki), problemy. Popatrzmy na dziecko w jego pokoju choć kilkanaście minut dziennie i poczekajmy w ciszy na jego reakcję. Być może będzie miał ochotę się nam zwierzyć.
Zastosujmy kolejne narzędzie wychowawcze jakim jest „specjalny czas”. W przypadku gdy dziecko przestało mówić i inicjować z nami rozmowę, po prostu budujmy relacje, bądźmy, opowiadajmy o sobie, cierpliwie i z szacunkiem podchodźmy raz za razem. Czas dany dziecku, empatia, szacunek, współpraca, słuchanie swoich potrzeb, żywe zainteresowanie spawami dziecka przyniosą niebawem rezultaty.